#7 Jak Sobie Radzić z Wymagającym Dzieckiem?
Słuchasz podcastu “Mama robi szczęście” z Moniką Włodarczyk-Has, odcinek 7. Dzisiejszy temat, to: Jak sobie radzić z wymagającym dzieckiem?
Witam Cię bardzo serdecznie już w siódmym odcinku mojego podcastu. Chciałabym Cię serdecznie zaprosić, jeżeli jeszcze nie skorzystałaś/skorzystałeś z darmowej mini sesji ze mną, to koniecznie wejdź na moją stronę: www.mamarobiszczescie.co.uk i zarezerwuj. Wiem, że jeżeli jeszcze nigdy nie uczestniczyłaś/uczestniczyłeś w coachingu, to może Cię to stresować lub mogą towarzyszyć Ci różne inne emocje z tym związane. Może Ci się wydawać, że to w ogóle jest jakaś głupota, która nie działa. Chciałabym Cię jednak zachęcić, abyś nie kierował się tymi emocjami i myślami, tylko sprawdził to na własnej skórze.
Nie czekaj i już dziś zarezerwuj darmową mini-sesję. Pomogę Ci z każdym problemem, z jakim do mnie przyjdziesz. Niekoniecznie musi być to problem dotyczący dzieci. Jeszcze raz bardzo serdecznie Cię zachęcam. Wejdź na moją stronę, tam zarezerwujesz sobie sesję w terminie, który będzie Ci odpowiadał. Wierz mi, jak już usiądziesz wygodnie i zaczniemy rozmawiać, to wszystkie Twoje wątpliwości po prostu znikną. Zaufaj mi!
Kim tak naprawdę jest wymagające dziecko?
Dzisiejszy podcast chciałabym zacząć od takiego zastanowienia się, kim tak naprawdę jest to wymagające, czy też trudne dziecko. W tym miejscu możesz tak naprawdę wstawić sobie jakikolwiek inny przymiotnik, którym sama opisujesz swoje dziecko. To może być dziecko leniwe, marudne, wymagające, trudne, niegrzeczne, itd. Tych przymiotników jest na pewno bardzo dużo. W zależności od tego, jak my widzimy nasze dziecko, możemy użyć tu każdego innego określenia.
To niekoniecznie musi dotyczyć Waszego dziecka. To może dotyczyć również Waszej innej relacji, z inną bliską osobą. To może być Twój partner, którego np. nazywasz leniwym, potrzebującym, albo niewspierającym. Wachlarz zastosowania tego, o czym będę w tym podcaście mówić, jest bardzo szeroki. Nie ma to znaczenia, czy chodzi o Twoje dziecko, partnera, Twoją mamę, czy tatę. To, czego się dzisiaj dowiesz z tego odcinka podcastu, na pewno pomoże Ci rozwiązać tę sytuację. Jeżeli jednak nie pomoże, to zapraszam Cię na darmową mini-sesję, gdzie będziesz mieć okazję porozmawiać ze mną. Wtedy na pewno dojdziemy do sedna problemu.
Kim jest wymagające dziecko? Jak byśmy je opisali, jeżeli mielibyśmy opisać to, jakie emocje to dziecko odczuwa, jak się zachowuje, co robi, co mówi i w jaki sposób? Weź kartkę i opisz to teraz. Napisz co tak naprawdę wpływa na ten przymiotnik, że określamy dziecko jako wymagające.
Czy istnieje test na bycie wymagającym dzieckiem?
Zastanawiam się skąd w ogóle taka łata? Bo tak jak mamy różnego rodzaju testy, które mogą potwierdzić, że jesteśmy na coś chorzy, albo że mamy alkohol we krwi, albo że jesteśmy w ciąży, albo że mamy jakąś chorobę. To rozumiem, ale czy jest jakiś test, np. badanie krwi, który definitywnie da nam odpowiedź, że nasze dziecko jest wymagające. Czy jest dzisiaj test dostępny na rynku, który możemy kupić i taki test zrobić naszemu dziecku? Czy ten test na pewno potwierdzi, że nasze dziecko jest wymagające, trudne? Czy potwierdzi, że nasz partner jest trudny lub toksyczny? Czy da potwierdzenie, że odbieramy naszą rzeczywistość w odpowiedni sposób?
Co jest Twoją definicją trudnego i wymagającego dziecka?
Jestem też bardzo ciekawa, co jest Twoją definicją trudnego, wymagającego, czy jakiegokolwiek innego dziecka. Ja mam takie doświadczenia, że zazwyczaj trudne dziecko, wymagające dziecko, to jest nasza myśl. To jest nasza ocena. Ocena naszego dziecka. W taki sposób widzimy nasze dziecko i ten sposób zazwyczaj odbieramy jako problem. Zastanawiamy się, co poszło nie tak? Dlaczego moje dziecko jest trudne? Dlaczego moje dziecko jest wymagające? Dlaczego mój partner jest wymagający?
Nie zrozum mnie źle. Oczywiście ja nie mówię tutaj o niepełnosprawnościach, które rzeczywiście wymagają od rodziców więcej czasu i uwagi. Ja mówię tutaj o takiej myśli, o łatce, którą przypinamy dziecku, albo komuś innemu z naszych bliskich, właśnie w taki sposób o nich myśląc. Pamiętajmy jednak, że to jest tylko myśl, a nasza myśl nie jest absolutną prawdą.
Jaką historię sobie opowiadasz?
Może się tak zdarzyć, że opowiesz tę historię, Twojego trudnego, wymagającego dziecka, komuś z rodziny, ze znajomych, itd. Po czym te osoby zdecydowanie potwierdzą Twoją wersję. Powiedzą: „Tak, to jest wymagające dziecko”, „Tak, to jest toksyczny partner”. Dzieje się tak dlatego, że te nasze historie, które sobie tworzymy i opowiadamy innym, są tak perfekcyjne, że nie ma w nich nic, co moglibyśmy w ogóle komuś zarzucić jako nieprawda.
Bardzo często zdarza się, wiem to z własnego doświadczenia i pracy z klientami, że w naszym mózgu rezerwujemy sobie taki kawałeczek miejsca, który służy nam, jako taki folder, w którym zbieramy wszystkie dowody na to, że moje dziecko jest wymagające, że mój partner jest toksyczny, że mój tata jest potrzebujący, albo leniwy, itd. Ten folder jest tak super zbudowany i ma tak wiele dowodów na potwierdzenie mojej myśli, że ta myśl musi być prawdą. My nawet jej nie kwestionujemy. Nawet się nie zastanawiamy, że jest inaczej, czy też może być inaczej. Szybko idziemy i sprawdzamy Google, a Google oczywiście nam powie: „Tak, to jest toksyczny partner”. „Tak, to jest wymagające dziecko albo trudne dziecko”, czy jakiegokolwiek innego przymiotnika użyliście. Ale zaufajcie mi, że w większości przypadków, jeżeli nie ma to nic wspólnego z chorobą naszego dziecka, z chorobą partnera, albo bliskiej osoby, która mogłaby wpływać w jakiś sposób na jego zachowanie, to jest to tylko nasza myśl. Myśl, którą manifestujemy, na którą zbieramy dowody w naszym życiu i przechowujemy je. Robimy to bardzo ostrożnie, a później opowiadamy sobie historie. Historie, której nawet nie ma sensu podważać, bo my uznajemy ją za prawdę.
Jeśli wychodzimy na zewnątrz i opowiadamy komuś tak świetnie i pieczołowicie przygotowaną opowieść, to zdecydowanie ta osoba też nie będzie miała żadnych wątpliwości, że jest to prawda. Tak samo jak i my. My też nie mamy wątpliwości, że jest to prawda. I zaufaj mi, nawet w takim momencie, kiedy inni ludzie na zewnątrz potwierdzają to, że „tak, to jest problem”, że „tak on jest właśnie wymagający”, „tak, on jest toksyczny”. Zaufaj mi, to nie oznacza, że Twój partner, czy Twoje dziecko właśnie takie jest. To oznacza tylko, że ktoś Ci po prostu przytakuje, bo Twoja historia jest tak świetnie przygotowana.
Poddaj swoją historię w wątpliwość
Warto nad tym się zastanowić. Warto dać sobie pozwolenie na to, że ja mogę się mylić co do mojego dziecka. Przyznanie, że mogę się mylić co do mojego dziecka, że moja historia może nie być prawdą, jest bardzo trudne. Jeżeli masz taką historię, którą sobie opowiadasz, i to może być na każdy temat, niekoniecznie odnośnie Twojego partnera. To może być na temat Twojego życia, na temat Twojej pracy, na temat Twojego szefa, na temat Twoich współpracowników, albo na temat Twoich pracowników, itd. To może być każda historia jaką masz i sobie opowiadasz. Bardzo ciężko jest tę historię uznać za nieprawdę, właśnie dlatego, że my tak pieczołowicie ją w sobie pielęgnujemy. Dodajemy do tego naszego folderu w głowie nowe dowody, które cały czas nam się będą pokazywać. Bo my cały czas ich szukamy. Mamy takie receptory wystawione właśnie na to, aby szukać w naszym otoczeniu, w naszej rzeczywistości wszystkiego, co może naszą historię potwierdzić.
I teraz zaufaj mi, nawet jeżeli tak jest, to wcale nie oznacza, że jest to prawda. Warto to kwestionować. Warto wypytać tę historię, czy ona rzeczywiście jest prawdą. Na koniec tego podcastu pokażę Ci kilka kroków, które możesz zrobić, aby właśnie poddać w wątpliwość tę historię. Jeżeli oczywiście masz ochotę to zrobić, bo tak jak powiedziałam będzie to naprawdę bardzo trudny moment. Jeżeli zauważysz w sobie opór, że Ty nie chcesz tego zrobić, to ok. Daj sobie chwilę, ale następnego dnia sprawdź ponownie, czy możesz już to zrobić. Jeżeli opór będzie się pojawiał cały czas i bardzo często będzie Cię odwodził od tych paru kroków, które Ci później przedstawię, oznacza to, że Ty nie chcesz jeszcze w tym momencie tej historii poddać w wątpliwość. Jesteś tak bardzo do niej przywiązany/przywiązana, że jest ona twoją prawdą. Stała się ona twoją prawdą. Wtedy to jest właśnie ten moment, kiedy koniecznie powinieneś te kroki wprowadzić w życie i zacząć kwestionować swoją historię i swoje myśli.
Nie ma kogoś takiego, jak wymagające dziecko
Jak już pewnie się domyślacie, nie ma kogoś takiego jak wymagające, trudne, marudne, złośliwe, leniwe, niegrzeczne, czy toksyczne dziecko. To są tylko łatki, które przypinamy naszym dzieciom, ludziom, bliskim i znajomym. Chcę Cię absolutnie zapewnić, że nie ma czegoś takiego jak wymagające dziecko, czy jakikolwiek inny przymiotnik, którego użyłaś. Oczywiście wspomnę jeszcze raz nie mówię tu o niepełnosprawnościach, o chorobach psychicznych. Mówię tu o totalnie zdrowych dzieciach, albo totalnie zdrowych członkach Twojej rodziny i o tym, jak Ty te osoby odbierasz, jak Ty je widzisz, jakie dowody zbierasz, i jaką historię sobie tworzysz na temat każdej osoby.
Pamiętajmy, że relacje z innymi ludźmi jakie mamy w naszym życiu, one są wszystkie w naszej głowie. To jak się czujemy, kiedy jesteśmy z tą osobą. To, co o niej myślimy. To jest wszystko to, jaka ta relacja jest. Dlatego, tak ważne jest, aby sprawdzać, co ta moja historia mówi, co w tej historii jest, co ja sobie sama opowiadam o moim dziecku czy o moim partnerze.
Zaufaj mi, nawet jeżeli zostało to potwierdzone przez kogoś, przez twego znajomego, znajomych. Dopóki nie potwierdzi tego lekarz, to wierz mi, Twoje dziecko nie jest żadnym z tych przymiotników, które gdzieś tam mamy i sobie układamy w naszej głowie, i zbieramy na to dowody. Chciałam Ci powiedzieć, że jest to myśl. Jest to twoja ocena poznawcza tego, jakie Twoje dziecko jest. Oczywiście potwierdzamy sobie tę myśl poprzez jakieś zdarzenia, albo zachowania naszego dziecka lub to, co nasze dziecko mówi. Ponadto odbieramy to i widzimy jako problem. Problem, który oznacza, że z nami jest coś nie tak. Z moim dzieckiem jest coś nie tak. Z moim życiem jest coś nie tak. To nie powinno się zdarzyć. Moje dziecko nie powinno takie być. Ja nie powinnam być w takiej sytuacji. Ja nie powinnam teraz właśnie tym się zajmować.
Nie warto nakręcać swoich negatywnych myśli
I wtedy, kiedy właśnie myślimy w takich kategoriach, że my mamy problem, to zaczynamy się zamartwiać, czyli ruminujemy. Spinujemy (nakręcamy) myśli w naszej głowie i chociaż może wydawać się nam to pomocne, to wierz mi, jest to bardzo niezdrowe zachowanie. Myśli, które są zazwyczaj negatywne. To jest taki prepain. Zamartwianie się ja inaczej nazywam prepain. Dodajemy sobie jeszcze więcej bólu emocjonalnego i psychicznego, bo mamy wrażenie, że jeżeli my to zrobimy teraz, to kiedy ten prawdziwy ból przyjdzie, my będziemy na niego przygotowani. Jest to oczywiście tylko jakąś ułudą i nawet myślę, że jak to słyszysz, to wiesz, że jest to niemożliwe, aby się przygotować do jakiegoś bólu emocjonalnego czy psychicznego, który może nadejść. Oczywiście równie dobrze może nie nadejść. Czasami możemy się zamartwiać o coś, co nigdy się nie stanie, co nigdy nie nadejdzie w naszym życiu, bo chcemy się do tego czegoś przygotować.
Zobaczcie jak to jest złudne i jak bardzo pomocne zamartwianie się nam wydaje, kiedy w rzeczywistości dodaje nam tylko bólu, lęku, złości i frustracji. To doprowadza do dirty pain, czyli tzw. brudnego bólu. Bólu, którego w ogóle nie musimy odczuwać. To jest opcjonalny ból, a zamartwianie się, jak już wspomniałam, prowadzi do bardzo trudnych emocji. Do bardzo negatywnych emocji, które są zarazem emocjami wtórnymi. Zauważcie, że myśl, każda myśl, jaką pomyślimy w naszej głowie, będzie wpływać na to, jaką emocję będziemy odczuwać. Ta emocja z kolei wpłynie na nasze zachowanie, a nasze zachowanie wpłynie na to, jaki osiągniemy rezultat.
Czym jest emocja?
Czym w ogóle jest emocja? W momencie kiedy my mamy myśli w naszej głowie, to wydzielają się hormony i te hormony są rozprowadzane po całym naszym ciele. Nasze ciało jest tak cudownie skonstruowane, że ono doskonale wie, jak sobie radzić z tymi chemikaliami i ono sobie z nimi radzi cały czas. Nawet, kiedy Ty nie zdajesz sobie z tego sprawy. To jest emocja. Emocją nie jest spinowanie myśli, ruminowanie, zamartwianie się. To nie może być emocją. Emocje odczuwamy tylko i wyłącznie w naszym ciele. To jest emocja. Nasze ciało doskonale wie. Jest wspaniałym narzędziem do tego, aby radzić sobie z każdą emocją. Czy ona jest pozytywna, czy ona jest negatywna. Bardzo często dzieje się tak, że kiedy myślimy, że „moje dziecko jest wymagające”, to możemy odczuwać smutek albo rozczarowanie, że moje dziecko właśnie takie jest. Może też wyobrażałam sobie, kim moje dziecko będzie, jakie moje dziecko będzie. Jest to moment tego rozczarowania, bo moje dziecko takie właśnie nie jest. Jest zupełnie inne.
Bardzo często jest tak, że opieramy się tej emocji, rozczarowaniu, smutkowi. Kiedy się opieramy, to prowadzi to, do wtórnych emocji i zaczynamy odczuwać lęk, złość, bądź frustrację, czyli emocje wtórne.
Wyjaśnię, że są emocje pierwotne i są emocje wtórne. Emocje pierwotne, to są emocje czyste, które pozwalają nam tę emocję poczuć. Bez obwiniania siebie. Bez ruminowania. Poczuć ją w ciele. Moje ciało tę emocję przepracowało i ja idę dalej. Idę dalej doświadczać innych emocji.
Natomiast, kiedy opieramy się tej emocji, wtedy zazwyczaj dochodzi właśnie do wtórnych emocji, czyli do złości, do frustracji, do trudnych emocji, do negatywnych emocji. Zaczynamy odczuwać te emocje, czyli doprowadzamy do dirty pain, a dirty pain nas będzie zawsze blokował. Będzie sprawiał, że utkniemy w tym miejscu i nie będziemy w stanie iść dalej, aby odczuwać inne emocje, bo będziemy cały czas ruminować, cały czas się zamartwiać, cały czas myśleć negatywnie. To jest takie błędne koło, o którym mówię w pierwszym odcinku podcastu, gdzie właśnie cały czas negatywnymi myślami wywołujemy negatywną emocję. No i to oczywiście w jakiś konkretny sposób będzie wpływało na nasze zachowanie, które będziemy prezentować naszemu otoczeniu. To, jak będziemy się pokazywać jako rodzic i jak będziemy się pokazywać jako żona, mąż, mama, tata, itd.
Pozwól sobie na pierwotne emocje
Jest to niezwykle ważne, żeby pozwolić sobie na te pierwotne emocje, czyli
na to rozczarowanie i na ten smutek. Kiedy myślę, że moje dziecko jest wymagające, mogę poczuć smutek i rozczarowanie tym, że ono takie jest. Pozwólmy sobie te emocje przeżyć, przepracować. Nie opierajmy się tej emocji i przejdźmy dalej, bo to pozwoli nam iść do przodu. Żyć, nasze życie.
Chciałabym Wam pokazać dirty pain i clean pain na przykładzie mojej klientki, która przyszła do mnie i jakoś wyszło z naszej rozmowy, że zepsuł jej się samochód. Oczywiście zepsucie samochodu jest totalnie neutralną okolicznością. Dopiero nasze myśli wpływają na to, co my czujemy odnośnie tego, że ten samochód się zepsuł. Moja klientka pomyślała, że jest to w ogóle totalnie beznadziejna sytuacja. Jest w beznadziejnej sytuacji, bo nie może jechać nigdzie zrobić zakupów, nie może odwieźć dzieci do szkoły, nie może pojechać się z kimś spotkać. Ona jest po prostu w totalnie beznadziejnej sytuacji. Utknęła w domu.
Takie myśli doprowadzają na pewno do poczucia wyobcowania, może do samotności. I teraz, jeśli pozwolimy sobie przeżyć te emocje, to pójdziemy dalej. Nasze ciało doskonale wie, jak sobie z tymi emocjami radzić, i ono sobie z nimi poradzi. Zajmuje to 90 sekund, aby te chemikalia, ten koktajl chemiczny z naszego ciała już został przepracowany. Wtedy i my idziemy dalej. Mamy możliwość, żeby zacząć myśleć, co dalej, co powinnam zrobić? Natomiast moja klientka została tak naprawdę zatrzymana w tym dirty pain, ponieważ zaczęła ruminować, co ten zepsuty samochód mówi o niej samej. Doszła do takich wniosków: „Jestem niezaradna, że nie mogę kupić nowego samochodu, bo mnie na to nie stać”, że „Jestem beznadziejna”, „Moje całe życie jest beznadziejne”.
To jest niesamowite, jak bardzo często to robimy, że właśnie od faktów, od okoliczności, które się przytrafiają, czyli tutaj zepsucie samochodu, przechodzimy do tego dirty pain, mówiąc sobie, opowiadając sobie właśnie historię. W ogóle mam wrażenie, że widzicie to, że ten zepsuty samochód nie jest w stanie mówić niczego nam o kimkolwiek. To jest po prostu zepsuty samochód. Tak, on może pokrzyżował nam plany, ale to już są nasze myśli. To nie jest fakt, to nie jest okoliczność. Nasze myśli nie są prawdą, są naszą oceną poznawczą sytuacji.
I teraz, jeżeli pozwolimy sobie na to, aby odczuwać clean emotions, to te czyste emocje doprowadzą do tego, że przepracujemy tę emocję w naszym ciele i będziemy w stanie iść dalej. Czyste emocje pozwalają nam iść do przodu. Też są uzdrawiające. One są najnormalniejszymi emocjami. Nie ma w nich nic złego, choć my tak bardzo się ich boimy. Jesteśmy nimi przerażeni wręcz.
Chciałabym, żebyście zauważyli, że właśnie ten zepsuty samochód nic nie mówi o mojej klientce, nie mówi o tym, że ona jest niezaradna, że ona nie daje rady sobie w życiu, że ona nie może kupić nowego samochodu, itd. Te wszystkie myśli doprowadziły do tego, że moja klientka bardzo źle się poczuła na swój temat. Sama ze sobą się źle poczuła.
Mam takie wrażenie, że właśnie depresja jest taką chorobą, w której bardzo często opieramy się tym trudnym emocjom, bo się tak bardzo ich boimy. Oczywiście nie mówię, że powinniśmy zaprzestać leczenia, że powinniśmy przestać chodzić do lekarza i poddać się tym emocjom. Absolutnie nie mam tego na myśli, ale mam taką myśl, takie wrażenie, że ta ucieczka, właśnie ta nieumiejętność radzenia sobie z trudnymi emocjami jest dużą częścią depresji. Tą częścią depresji, z którą my nie potrafimy sobie radzić, z którą bardzo wiele osób nie potrafi sobie radzić, bo się tak bardzo boimy trudnych emocji.
Co możesz zrobić, kiedy nakręcasz swoje negatywne myśli?
Najważniejszy punkt tego odcinka podcastu, czyli co możemy zrobić, kiedy zauważymy, że zamartwiamy się i to zamartwianie się to ruminowanie negatywnych myśli. Czasami nie zauważamy tego. Emocja jest alarmem, sygnałem, który będzie nam mówił, że przywiązaliśmy się do jakiejś negatywnej, albo pozytywne myśli. Bo jeżeli odczuwamy pozytywną emocję, to też wywołaliśmy ją. Wpłynęliśmy na tę emocję naszą myślą i ta myśl pewnie była dla nas przyjemna. Była dobrą myślą, dlatego my czujemy się dobrze.
Ale jeżeli jest to trudna emocja, to możemy być pewni, że przywiązaliśmy się do jakiejś negatywnej myśli. Myśli, która może nas ocenia. Myśli, która może krytykuje nas samych, która każe nam myśleć, że jest z nami jakiś problem. Może jest problem z naszym dzieckiem, albo że jest problem w naszym życiu generalnie tak. Takie myśli będą prowadziły do dirty pain, czyli do tego prepain, do zamartwiania się, które uważamy, i które czujemy, że jest pomocne, bo zamartwianie się pomoże nam przeżyć ten prawdziwy ból, który przyjdzie, jeśli ta sytuacja, o którą się zamartwiamy rzeczywiście się wydarzy. Ale pamiętajmy, powtórzę to drugi raz, że niekoniecznie ta sytuacja się wydarzy w naszym życiu. To, że my o niej myślimy i zamartwiam się, niekoniecznie będzie oznaczało, że ta sytuacja rzeczywiście w naszym życiu nadejdzie.
Opowiem wam taką historię z mojego własnego życia, z mojego podwórka, o mojej córce. Kiedy przechodziła z pierwszej klasy do drugiej, to doświadczała bardzo dużego anxiety (lęku). Anxiety, wydaje mi się, że jest teraz popularnym słowem. Ono tak jakoś bardziej obejmuje tę sytuację, w której moje dziecko rzeczywiście się znalazło. Moje dziecko doświadczało tego, ale ja jako rodzic też zaczęłam doświadczać anxiety. I nie zaczęłam odczuwać anxiety, bo moje dziecko ją odczuwa. Nie. To moja myśl spowodowała, że ja zaczęłam odczuwać anxiety. Zaczęłam myśleć, że coś jest nie tak, coś jest z moim dzieckiem nie tak, ze mną jako z rodzicem jest coś nie tak, bo moje dziecko to przeżywa. Oczywiście naturalne jest dla nas rodziców, że my nie chcemy, aby nasze dziecko przeżywało trudne emocje. Staramy się nasze dzieci wyciągnąć z tych trudnych emocji. Mówimy, aby one się im opierały. Mówimy im „nie, ty nie idź i nie bądź zalękniona, nie bądź wystraszona, nie bądź smutna, rozczarowana. Chodź już. Wyjdź już z tej emocji i chodź ze mną. Bądźmy szczęśliwi. Chodźmy na lody.”
Bardzo często właśnie zakrywamy to lodami, albo jeszcze jakąś inną przyjemnością. Fałszywą przyjemnością, Kochani, bo tak wydaje nam się lepiej. I ja też to robiłam. Ja też mówiłam mojej córce: „Słuchaj, ale to bez sensu w ogóle. Przestań już się bać tej szkoły. Zobacz, wszystkie inne dzieci chodzą i się nie boją. Dlaczego ty masz się bać? Chodź, pójdziemy na lody”. I kiedy zdamy sobie sprawę tak naprawdę z tego, co robimy. Zdamy sobie sprawę, że to nasz strach o nasze dziecko nie pozwala nam, aby nasze dziecko ten strach przeżywało, my sami zaczynamy odczuwać trudne emocje. Ja sama zaczęłam odczuwać anxiety.
Zawsze daję tutaj przykład basenu. Wyobraźcie sobie teraz, że Wasze dziecko jest w basenie. Na treningu ma trudność z dopłynięciem do brzegu. Wiem, Twoja pierwsza myśl będzie: „Ja wskakuję”, „Ja płynę”, „Ja mu pomogę”. Tak, ale kiedy Ty też wskoczysz do tego basenu, to nie pozostajesz w bezpiecznym miejscu po to, aby swojemu dziecku pomóc. Może w basenie byłoby to przydatne, abyś wskoczyła do tego basenu i pomogła swojemu dziecku z niego się wydostać, ale to oznacza, że Ty wtedy też będziesz odczuwać anxiety, że Ty też będziesz smutna, że Ty też będziesz doświadczać emocji, trudnych emocji.
Jako rodzic, który chce wesprzeć swoje dziecko, pomóc mu wydostać się z tej anxiety, powinniśmy stanąć na brzegu tego basenu i mieć w ręku koło ratunkowe. Użyć tego koła ratunkowego po to, aby nasze dziecko mogło z tej anxiety wyjść, wydostać się z tego basenu. Kiedy zauważyłam co robię, że uczę moje dziecko, aby opierało się tej anxiety, to zdałam sobie sprawę, że przecież to jest okej, żeby odczuwać lęk. Że to jest normalna emocja, tak jak każda inna. Że ta emocja jej nie zabije. Że ta emocja może ją tylko wzmocnić. Że ta emocja jest tutaj po to, aby ona w jakiś sposób urosła. Aby ona w jakiś sposób rozwinęła się jako osoba, jako dziecko.
Kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że ta emocja jest normalna, że ona jest częścią życia, choć tak bardzo duży problem mamy z tymi trudnymi emocjami, to to jest właśnie clean emotion. Dajemy temu przejść przez nasze ciało i idziemy do przodu. Kiedy to zrobisz, zaufaj mi, to jest tak bardzo ważne, żeby właśnie nie wejść w ten dirty pain i nie zatrzymać się tam na bardzo długo, bo może się tak zdarzyć. Właśnie mi się to zdarzyło z moją córką. Bardzo długo zatrzymałam się w tym dirty pain, tym anxiety. Cały czas szukałam w mojej głowie co jest nie tak. Co się stało? Co się stało mojemu dziecku? Co jest ze mną nie tak? Dlaczego moje dziecko? Czy ja jestem złym rodzicem? To jest dokładnie to, o czym mówię w odcinku podcastu „Jestem złą mamą”. Kiedy zaczynamy kwestionować swoje rodzicielskie zdolności, dlatego, że nasze dzieci zachowują się, albo czują w pewien sposób, to prowadzi to do dirty pain. Doprowadza do tego, że utykamy w tym punkcie i nie możemy iść do przodu. To oznacza również, że nie możemy pomóc swojemu dziecku, nie możemy sami z niego wyjść. Nie możemy się wydostać z tego basenu, ale też nasze dziecko nie może się z niego wydostać.
The Work, jako lekarstwo
Potencjalnym lekarstwem na to może być właśnie rozwijanie świadomości swoich myśli i kwestionowanie ich. Przedstawię Wam „Pracę” (The Work) Byron Katie z książki „Kochaj co masz” (Loving What Is). Byron Katie. to niezwykła osoba, która była w bardzo głębokiej depresji, i która pewnego dnia po prostu obudziła się i zupełnie inaczej spojrzała na świat. I właśnie stworzyła The Work. Tę pracę właśnie proponuję Wam zastosować w swoim przypadku.
Jeżeli macie właśnie takie myśli na temat kogokolwiek lub czegokolwiek, albo na temat swojego życia, zapiszcie te myśli na kartce papieru. Zróbcie taki statement. Wypiszcie wszystko, co jest w Waszej głowie. Tak, jak na początku tego podcastu mówiłam Wam, abyście napisali kim jest to wymagające dziecko, co ono robi, jak ono się zachowuje, co ono czuje, że dajecie mu tę łatkę tego wymagającego dziecka. Idźcie tam myślami. Wyobraźcie sobie jedną sytuację, która miała miejsce i teraz wypiszcie wszystko na kartce. Oczywiście nie bójcie się pisać. Nie kwestionujcie tych myśli. Nie oceniajcie. Nie krytykujcie sami siebie. Dajcie tym wszystkim myślom, tym wszystkim statementom wyjść z Waszej głowy, przełożyć to na papier. Jak już będziecie mieć na papierze, to proponuję Wam zadać cztery pytania do każdego zdania, jakie napisaliście.
- Czy jest to prawda?
- Czy masz absolutną pewność, że jest to prawda?
- Jak reagujesz, kiedy wierzysz, że ta myśl jest prawdziwa?
- Kim byłabyś bez tej myśli?
Jak już mówiłam, możecie mieć opory przed kwestionowaniem swoich historii, które sobie stworzyliście. Jeżeli tak jest, dajcie temu chwilę. Nie róbcie tego od razu. Ale jeżeli opór będzie się pojawiał przez bardzo długo, to zdecydowanie musicie zrobić „Pracę” Byron Katie. Bardzo Wam polecam. Jest to niezwykle uwalniająca metoda, która pokazuje Wam, że przyczyną Waszego samopoczucia o swoim dziecku, partnerze, życiu nie jest Twoje życie. Nie jest Twoje dziecko. Nie jest Twój partner. Ale to, co o nim myślisz. Niezwykle uwalniająca metoda. Spróbujcie koniecznie!
Do jakiego rezultatu prowadzą Twoje myśli?
To, co chcę Wam jeszcze zaoferować, to jest przede wszystkim zastanowienie się, zobaczenie jaki ja mam rezultat, kiedy myślę tę myśl, że: „Moje dziecko jest wymagające”, „Jakim rodzicem jestem?”, „Jak pokazuję się mojemu dziecku?”, „Czy ja pokazuję się w taki sposób, który sprawia, że się dobrze czuję sama ze sobą?”. Jeżeli widzimy, że ten rezultat nie jest taki, jaki byśmy chcieli, aby był, to oczywiście nie obwiniamy się za to. Każdy z nas ma prawo do pomyłki. Każdy z nas ma prawo do popełniania błędów i nikt nie jest doskonały. Nie ma ludzi perfekcyjnych. Ja też popełniam błędy i robię to codziennie. Robię to parę razy dziennie i uczę się z nich. Ale czasami, nawet kiedy się uczę, nadal ten błąd popełnię. Trzeba dać sobie do tego prawo i szukać. Oczywiście szukać w nim drogi do rozwoju, a nie drogi do biczowania się i obwiniania samej siebie. Kiedy pozwolimy sobie zobaczyć, kim byśmy chcieli być, jako ten rodzic, jak my chcielibyśmy się pokazać, jeżeli nasz rezultat jest niezadowalający, to szukajmy takiego, który nas zadowoli. Szukajmy takiej myśli, w którą my wierzymy.
Na pewno kochasz swoje dziecko. To może być myśl „Ja kocham moje dziecko”, „Ja kocham mojego męża”. To jest myśl, w którą na pewno każdy rodzic uwierzy. Czy ta myśl nie wydaje Ci się bardziej prawdziwa od tego, że moje dziecko jest wymagające? Oczywiście to jest klucz do rozwiązania sytuacji.
Podsumowaując, zróbcie „Pracę” Byron Katie i zakwestionujcie swoje myśli, jakie macie odnośnie swojego dziecka, odnośnie swojego życia, odnośnie swojego partnera. To może być cokolwiek. Drugi krok, to jest zobaczenie rezultatu. To jest właśnie to pytanie numer trzy, czyli jak reagujesz, kiedy wierzysz, że ta myśl jest prawdziwa. Jeżeli ta myśl jest prawdziwa, że moje dziecko jest wymagające, to jak ja reaguję? Jak ja się zachowuje? Co ja robię, a czego nie robię? Bo może Ty wchodzisz w taki tryb avoidance, czyli tak jakby omijasz swoje dziecko, nie nawiązujesz kontaktu wzrokowego. Masz problem z takimi rzeczami? Może jesteś niemiła dla swojego dziecka? Może nawet przeszłaś już do bycia pasywnie agresywną i zdarza Ci się bardzo mocno zamknąć szafkę, albo bardzo mocno postawić kubek na stole. Warto obserwować co ja robię, ale też czego nie robię. Czy ja przytulam swoje dziecko? Może moje myśli wybudowały mur pomiędzy mną, a moim dzieckiem, i ja nie chcę przytulać mojego dziecka, nie chcę z nim rozmawiać. Ja nie chcę, aby moje dziecko było ze mną w tym samym pokoju, więc wychodzę z niego. Ja nie chcę nawiązywać kontaktu wzrokowego, więc idę na telefon i scrolluję sobie Facebooka na przykład. Szukajcie w swoim rezultacie jak reagujecie, kiedy myślicie te myśli.
Na moim własnym przykładzie opowiem Wam swoją historię z przedwczoraj. Moja starsza córka kocha się przebierać i idzie do mojej szafy i wyciąga moje ciuchy. Ona jest niezwykle kreatywną dziewczynką, niezwykle twórczym dzieckiem. Moje koszule tak zakłada, że robi z nich np. spódnice, albo apaszki lub jeszcze zupełnie coś innego. Oczywiście zakłada moje buty i oczywiście jest ogromny bałagan w mojej sypialni. W jej sypialni wszędzie są ciuchy. Ciuchy na podłodze, na łóżku i jest bardzo duży bałagan w jej szafie i w mojej szafie. Kiedy to zobaczyłam, to moja pierwsza myśl była: „Ona nie sprząta, ona nie sprząta”.
Zauważcie, że drugą częścią tej myśli jest oczywiście moje wierzenie, że ona powinna sprzątać. Ona powinna sprzątać. Tu jest problem. Ona nie sprząta, ale ona powinna sprzątać. Oczywiście najpierw krzyczałam na moje dziecko. Wyszłam ze strachu. Strach oczywiście podpowiedział mi, że jeżeli teraz tego nie załatwię, to ona zawsze będzie robiła ten bałagan. Masakra! I ja będę to sprzątać. To była taka myśl. Kiedy zaczęłam z nią rozmawiać to okazało się, że ten strach bardzo podszywa moje wypowiedzi. Pokazałam się jako rodzic, którym chyba nie chciałam być. Wtedy na wieczór usiadłam, przemyślałam sobie to wszystko.
Zauważyłam moje, przede wszystkim przekonanie, że ona nie sprząta, a powinna. I teraz to przekonanie zaczęłam kwestionować. Czyli czy jest to prawda? Czy jest to prawda, że ona powinna sprzątać? Tak. Jest to dla mnie prawda. Ale czy ja mam absolutną pewność, że jest to prawda? Nie. Ja nie mam absolutnej pewności, że jest to prawda. Jak ja reaguję, kiedy wierzę, że ta myśl jest prawdziwa? Boję się, że ja zawsze będę musiała to sprzątać. Jestem wkurzona. Jestem sfrustrowana i ta frustracja wychodzi w rozmowie z moim dzieckiem. I teraz kim bym była bez tej myśli? Byłabym lepszym rodzicem. Może nawet bym jej pomogła sprzątać, żeby załapać z nią jakiś kontakt, żeby powiedzieć jej, że to jest super kreatywne, co robi.
Zauważcie, jak bardzo nasze przekonania będą wpływały też na to, co my myślimy. Ona nie sprząta, a powinna. Bardzo często właśnie w pracy z klientami okazuje się, że takie właśnie przekonanie, taka druga część zdania, o której nigdy nie wspominamy, np. „Mój mąż teraz śpi, a nie powinien spać. Powinien mi pomagać”. To jest już przekonanie, które będzie wpływać na to, jak my się w ogóle czujemy, że nasz mąż teraz śpi, albo moje dziecko jest niegrzeczne, a nie powinno być niegrzeczne.
Kwestionuj swoje myśli
Słuchaj, cokolwiek jest z Twoim dzieckiem, czy uważasz je za leniwe, marudne, wymagające, trudne, toksyczne, cokolwiek to jest, pamiętaj, że są to tylko Twoje myśli i zacznij je kwestionować. Cokolwiek by to nie było, możesz zacząć je kwestionować już dzisiaj. Świadomie decyduj. Jak chcesz pokazać się swoim dzieciom? Jakim rodzicem chcesz być? Co jest dla Ciebie ważne w parentingu? Rozwiązanie, jakie dla Ciebie przygotowałam, to jest oczywiście „Praca” Byron Katie, czyli kwestionowanie swoich myśli oraz świadome decydowanie o tym, jak ja chcę pokazać się mojemu dziecku.
Mówiłam to już w wielu moich podcastach. Zazwyczaj rano, kiedy myję zęby, patrzę w lustro i wtedy zastanawiam się, jak ja dzisiaj chcę się pokazać mojemu dziecku w trudnej sytuacji, czasie. W sytuacji, która będzie dla mnie trudna, bo ona niekoniecznie będzie trudna dla mojego dziecka. Pamiętajmy o tym. Tę sytuację oceniam jako trudną. To jest moja myśl. Zdecydowanie o tym już rano, na samym początku dnia, jest świetnym sposobem na to, aby właśnie w tej trudnej sytuacji zachować się tak, jak sobie zdecydowaliśmy. U mnie zazwyczaj jest to miłość i współczucie, miłość i akceptacja.
W tej sytuacji z moją córką, która robiła bałagan wszędzie, zdecydowałam wieczorem, że chcę się pokazać jako wspierający rodzic, i że ja pomogę jej zawsze sprzątać wieczorem te wszystkie ciuchy, pokażę jej jak sprzątać, nauczę ją jak sprzątać, i że załapie z nią kontakt. Powiem jej, że jest to super kreatywne co robi, ale to super kreatywne też wymaga czasami od nas takiej nieprzyjemnej części, czyli posprzątania wszystkiego. To właśnie sobie pomyślałam.
Kiedy myślę o tym rano, jest mi dużo łatwiej wprowadzić to w życie i bardzo Ci to polecam. Tak samo jak na dzień też Ci polecam świadome myślenie o tym, kim chcę być, jak chcę się pokazać, co chcę, aby moje dziecko wyciągnęło z tej trudnej sytuacji, co ja chcę, żeby się nauczyło. To jest Twoja decyzja i świadome myślenie o tym może bardzo dużo zmienić.
Kochani, to wszystko na dzisiaj. Mam nadzieję, że ten podcast był dla Was wartościowy. Jeżeli tak, to bardzo Was proszę o komentarze. Jeżeli macie jakieś propozycje na tematy kolejnych podcastów, to oczywiście dawajcie mi o nich znać. Ja na pewno wezmę je pod uwagę i odpowiem na każdy komentarz. Bardzo Wam dziękuję. Do zobaczenia, do usłyszenia i życzę Wam cudownych momentów i chwil z Waszymi najbliższymi. Pa, pa.
Witam Cię bardzo serdecznie
Cześć. Fajnie, że jesteś, ja nazywam się Monika i jestem mamą trójki dzieci, coachem, mentorem i konsultantem kryzysowym, oraz kobietą, która każdego dnia stara się być trochę lepsza. Mam zaszczyt pomagać mamom takim jak Ty i ja, chcącym poczuć się lepiej w roli mamy, chcącym rozwiązać swoje problemy i osiągnąć swoje cele, ale nie są pewne jak wyjść z rutyny lub ruszyć.
Zapisz się do mojego Neweslettera i pobierz darmowy e-book, “Jak Wychować Inteligentne Emocjonalnie Dzieci i nie Zwariować.
zobacz jak mogę Ci pomóc wzmocnić
i poprawić zdrowie psychiczne i emocjonalne.