# 6 Jak Uczyć Dziecko Odczuwać Szczęście?
#6 Jak uczyć dzieci odczuwać szczęście?
Słuchasz podcastu “Mama robi szczęście”, odcinek 6.
Witajcie Kochani! Moi klienci, moja rodzino, moi przyjaciele, moi znajomi i wszyscy, którzy słuchają mojego podcastu. Jest mi bardzo miło, że jesteście teraz tutaj ze mną.
Darmowa mini-sesja coachingowa
Dzisiejszy odcinek pt. „Jak uczyć dziecko odczuwać szczęście?”, jest bardzo ważnym odcinkiem. Jednak zanim przejdę do tego tematu, to chciałam Cię bardzo serdecznie zaprosić na darmową mini-sesję coachingową ze mną, na której będziemy pracować na temat wybrany przez Ciebie. To może być np.:
- Jak zachować spokój, gdy moje dziecko wybucha złością?
- Jak radzić sobie z wymagającym dzieckiem, z trudnym członkiem rodziny lub z toksycznym członkiem rodziny?
- Jak rozwijać kompetencje emocjonalne?
- Jak czuć emocje?, itd.
Jeżeli jeszcze nie wykorzystałaś mini-sesji ze mną, to koniecznie to zrób. Pomogę Ci z każdym problemem, jaki przyniesiesz na spotkanie. Wejdź na moją stronę www.mamarobiszczescie.co.uk i zapisz się. Bardzo Cię serdecznie zapraszam!
Wiem, że możesz być trochę poddenerwowana, albo bać się tej sesji. Szczególnie, jeśli nie masz doświadczenia z coachingiem. Ale proszę, nie pozwól, aby strach powstrzymał Cię przed skorzystaniem z mojej darmowej mini-sesji. Bardzo gorąco Cię zachęcam do zapisania się na www.mamarobiszczescie.co.uk.
Czym dla Ciebie jest szczęście?
Przechodząc do dzisiejszego tematu, który jest dla mnie bardzo ważny, czyli jak uczyć dzieci szczęścia, muszę zacząć od tego, że aby uczyć dziecko szczęścia, najpierw musimy wiedzieć czym to szczęście jest dla nas samych. Kiedy my to szczęście odczuwamy? Jak to szczęście odczuwamy? Jak w ciele je odczuwamy? I wiecie co? Myślę, że każdy rodzic chce jednego. Chce, aby jego dziecko było szczęśliwe.
Zdajemy sobie sprawę, że życie jest tak bardzo kruche i ulotne, i nie wyobrażamy sobie, aby je przeżyć bez odczuwania szczęścia. Szczęście dla wielu jest celem życia. Widzimy je w nowym domu, nowym samochodzie, pieniądzach, nowym partnerze, itp. Czy rzeczywiście przedmioty mogą dać nam szczęście? Pozornie pewnie tak, jeżeli to właśnie jest to, w co wierzymy. Ale zdecydowanie nie na bardzo długo. Paradoksalnie jednak, bardzo często sama jestem tego przykładem i świadkiem na sesjach z moimi klientami.
Nie mamy pojęcia czym dla nas jest szczęście. Nie mamy pojęcia kiedy je odczuwamy i czy w ogóle je odczuwamy, gdzie w ciele je czujemy i kiedy. Nie wiemy co odpala nasze szczęście. Nie mamy też pojęcia jak uczyć nasze dzieci odczuwać szczęście. Może nawet nie pojęcia, ale nigdy nie pomyśleliśmy, że uczenie jak odczuwać szczęście może mieć znaczenie. Przecież jeżeli tego nie zrobimy, jeżeli nie pokażemy naszemu dziecku co jest szczęściem dla mnie i gdzie ja je czuję w moim ciele, to chyba moje dziecko nie będzie tego wiedziało. Chyba, że ktoś inny je tego nauczy.
I paradoksalnie, drugi raz używam już to słowo, bardzo dobrze wiemy, kiedy jesteśmy wściekli. Pamiętamy kto nas zdenerwował. No oczywiście, nasze myśli tak à propos, bo nikt nie ma takiej mocy nad nami, aby nas zdenerwować. Ale potocznie mówimy: „Zdenerwował mnie mój szef.”, „Zdenerwował mnie mój mąż.”, „Moje dziecko doprowadziło mnie do szewskiej pasji”. I oczywiście te trudne emocje są potrzebne. Gdyby ich nie było, to nie wiedzielibyśmy już w ogóle, kiedy czujemy się dobrze. Ale też nie czulibyśmy się aż tak dobrze. Dlatego mamy trudne emocje i mamy wzniosłe emocje. Negatywne emocje i pozytywne emocje. Tak są nazywane przez psychologów.
Co warunkuje odczuwanie szczęścia?
Oczywiście to jak odczuwamy szczęście, jak długo i czy w ogóle je odczuwamy jest uwarunkowane genetycznie. Każdy z nas ma inny zapis szczęścia w swoim DNA. Tutaj polecam Wam książkę, napisaną przez Matthew MacDonald, pt. „Mózg. Nieoficjalny podręcznik”.
Szczęście jest uwarunkowane również naszym dzieciństwem. Tym, czego nas nauczono, w co wierzymy i w co nie wierzymy. W poprzednim odcinku podcastu mówiłam o pięciu mitach o emocjach, które nadal przekazujemy naszym dzieciom. Wspominam tam, że uczy się nas od bardzo małego, albo w drodze socjalizacji, że tak naprawdę odczuwanie szczęścia jest celem naszego życia. Że odczuwanie szczęścia jest dobre, a odczuwanie trudnych emocji jest złe. I kiedy odczuwamy trudne emocje, to jest coś z nami nie tak. Bardzo często obwiniamy się za to. Krytykujemy samych siebie za to, że czujemy te trudne emocje. Wtedy bardzo często udajemy. Zamykamy te trudne emocje w jakimś pudełeczku. Odkładamy je na półkę i nie chcemy o nich pamiętać, bo się ich trochę wstydzimy. Bo one mówią o tym, że coś z nami jest nie tak. To jest jeden z mitów, który nadal w drodze socjalizacji przekazujemy naszym dzieciom.
Jeśli jesteś ciekawa, jakie są pozostałe mity, to bardzo Cię serdecznie zachęcam do piątego odcinka mojego podcastu, pt. „Pięć mitów o emocjach, które nadal przekazujemy naszym dzieciom”.
Życie, to odczuwanie zarówno szczęścia, jak i smutku
Tak jak wspomniałam, w drodze socjalizacji uczy się nas, że szczęście powinno być celem naszego życia, i aby je zdobyć, to musimy coś zrobić. Coś osiągnąć, albo kimś się stać, aby być szczęśliwym. Bardzo mocno w to wierzymy i gonimy za szczęściem. Gonimy za lepszą pracą, za lepszym wykształceniem, tylko dlatego, że głęboko wierzymy, że jak coś osiągniemy, coś zrobimy, to będziemy szczęśliwi, albo bardziej szczęśliwi.
Z drugiej strony nauczono nas, że kiedy jesteśmy smutni, to coś poszło nie tak w naszym życiu. Wtedy zaczynamy szukać przyczyny w sobie, bardzo często obwiniając się za przeszłość, krytykując swoje postępowanie i decyzje, albo ich brak. Czujemy, że przecież skoro odczuwam smutek, to coś jest ze mną nie tak. Wtedy odczuwamy trudne emocje i odsuwamy je od siebie i staramy się być pozytywni, bo wierzymy, że trudne emocje, to problem. Że my jesteśmy problemem. Ale życie jest fifty-fifty i są w nim zarówno trudne emocje, jak i te wzniosłe. Jest czas kiedy płaczemy i jest czas, kiedy się śmiejemy. Jest czas, kiedy zdrowiej jest dla nas odczuwać trudne emocje, zamiast je odpychać i starać się być pozytywnym.
Co chcę Ci powiedzieć, to to, że ta gonitwa, na którą tak zostaliśmy zaprogramowani, to że za czymś cały czas gonimy, jest tylko programem. I szczęście jest dostępne dla Ciebie i dla mnie już teraz. Jest na wyciągnięcie ręki.
Fałszywe przyjemności
Nie mogę mówić o szczęściu, nie wspominając o fałszywych przyjemnościach, które pozornie tylko dają nam poczucie szczęścia. Np., kiedy czuję się słabo, źle, czuję się samotna, smutna, może rozczarowana, to pragnę uciec od tych emocji. Zjadam wtedy całą tabliczkę czekolady. Potem będę się źle czuła sama ze sobą.
Albo kiedy czuję się niewystarczająca, bezwartościowa, to aby uniknąć tych uczuć, idę na zakupy i kupuję całą masę niepotrzebnych rzeczy, aby poczuć się lepiej w tym momencie. Zakrywam te emocje i przestaję je odczuwać. Nie skupiam się na tym. Skupiam się na mojej fałszywej przyjemności.
Fałszywa przyjemność jest dość dużą pułapką, dlatego że cały czas będziemy musieli coś robić, po to, aby odczuwać szczęście, radość, przyjemność. Bardzo często jest to dla nas jedzenie, albo scrollowanie Facebooka lub Istagrama. Ja sam to uwielbiam robić, ale jeżeli robię to, aby przykryć emocję, która jest dla mnie niewygodna, nieprzyjemna, to tak naprawdę kiedy już odłożę ten telefon, nie będę czuć się lepiej. Będę nadal miała wyrzuty sumienia, że straciłam np. godzinę na Facebooku, zamiast robić coś innego.
Czasami odczuwanie tych trudnych emocji jest w dłuższym okresie dla nas zdrowsze, niż zjedzenie całej tabliczki czekolady za każdym razem, kiedy jestem smutna. Wyobraź sobie teraz taką sytuację: Za każdym razem, kiedy jesteś smutna, zjadasz całą tabliczkę czekolady. Albo za każdym razem, kiedy coś Ci nie poszło, kiedy czujesz rozczarowanie, czujesz się niedowartościowana, zjadasz tabliczkę czekolady. Jednak w dłuższym okresie, zrobi ci to krzywdę. I o to tutaj chodzi.
Jeżeli ja, kiedy robi mi się słabo idę do McDonald‘s najeść się, co jeszcze do niedawna robiłam, bo uwielbiałam McDonald’s, zakrywam jakąś emocję, której nie chcę odczuwać, jedzeniem, które miało dać mi przyjemność. Wiemy też dobrze z badań, że cukier, tłuszcz, węglowodany równają się „przyjemność”. W tym momencie wydziela się dopamina. To jest nagroda. Nasz mózg nagradza nas za to, że nakarmiliśmy nasze własne ciało. Dopamina wydziela się w naszym mózgu i odczuwamy szczęście. Jeżeli McDonald’s, albo zupełnie coś innego staje się naszym go to place, czyli miejscem, do którego idziemy, kiedy się źle czujemy emocjonalnie, to w długiej perspektywie sami robimy sobie krzywdę. Warto się zastanowić co jest moją motywacją, aby zjeść tabliczkę czekolady, poscrollować Facebooka, albo Instagrama, dlatego, że te czynności będą nam przeszkadzały w osiągnięciu prawdziwego szczęścia.
Oczywiście trzeba tutaj powiedzieć, że są też prawdziwe przyjemności i zapewniam Cię, że będziesz wiedziała jak je odróżnić od tych fałszywych. Np., gdy szukanie przyjemności odbywa się czyimś kosztem, albo szkodzi nam samym. Objadanie się, albo tracenie czasu na scrollowanie, kiedy mamy inne obowiązki i w rezultacie otrzymujemy coś czego nie chcieliśmy, np. przytyliśmy, czy nie zdążyliśmy oddać projektu w pracy. Wtedy należy się zastanowić, czy te czynności mnie wspierają, czy też nie. I chyba najprostszym sposobem jest właśnie patrzenie na rezultat, jaki otrzymuję po zjedzeniu tabliczki czekolady. Oczywiście mówię tu o długim okresie. Rezultat np. po scrollowaniu telefonu, albo piciu alkoholu, bo nie wspomniałam o tym, ale to mogą być również używki.
Pozwól sobie na odczuwanie przyjemności
To może dotyczyć nie tylko trudnych emocji. Może to dotyczyć również emocji wzniosłych, czyli tych pozytywnych. Ja miałam taki problem. Nie potrafiłam ich odczuwać. Kiedy czułam zadowolenie z samej siebie, to musiałam szybko coś zjeść. Nie potrafiłam tych emocji czuć. Musiałam je czymś przykryć. I to też ma swoją przyczynę właśnie w tych pięciu mitach, bo na pewno znacie te zdania, które słyszymy jako dzieci, czy nawet teraz jako dorośli: „Zobacz, super! Masz promocję w pracy. Na pewno czujesz się z tym świetnie. Jesteś dumna z samej siebie. Chodź! Musimy to opić. Idziemy do restauracji na jakieś super jedzenie”. To jest właśnie ta sentencja, to zdanie, gdzie jest taki przekaz, że odczuwanie tej emocji, tej przyjemności, tego zadowolenia z samej siebie, dumy z samej siebie jest niewystarczające samo w sobie. Że musimy zrobić jeszcze coś dodatkowego, aby lepiej się poczuć. To jest nieprawda.
Samo odczuwanie tej wzniosłej emocji, zadowolenia z samej siebie, dumy z samej siebie, jest absolutnie dla nas dostępne. Nie musimy sięgać po żadne jedzenie, używki czy alkohol, aby to uczcić. Samo odczuwanie tej emocji jest bardzo przyjemne, tylko musimy sobie na nie pozwolić. Po prostu pozwolić sobie na odczuwanie tej emocji.
Jakie są Twoje wartości?
Fajnie jest te fałszywe przyjemności porównywać z czyś, co robimy, albo jakimś działaniem, które właściwie wywodzi się z naszych wartości. I tu taki przykład: Jesteś wolontariuszem w schronisku dla zwierząt, albo dla osób bezdomnych, albo dla starszych osób bez rodziny, które nie mają wsparcia, itp. Ty wymyśl, ty poszukaj w swoim życiu co robisz, co jest dla Ciebie ważne. Robimy to, idziemy do tego schroniska, pomagamy w schronisku za darmo, bo wierzymy, że jest to ważne. Jest to dla nas ważne i tak właśnie chcemy się połączyć z innymi ludźmi. Tak chcemy dać jakąś wartość światu, naszej społeczności. Dla wielu ludzi to jest niezwykle ważne. I teraz wtedy, kiedy robisz coś takiego, zaufaj mi, robisz to dlatego, że odczuwasz szczęście. Bo żyjesz blisko swoich własnych wartości.
Dam wam przykład z mojego życia. Moją największą wartością jest życie. Życie samo w sobie. Każdego listka, każdego owada i każde życie się liczy. Kocham naturę, zwierzęta i nie mogę się nadziwić jak perfekcyjna jest i jak cudownie działa. Jak to wszystko jest tak ze sobą połączone, abyśmy my ludzie mogli np. oddychać. Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się z czego jest liść na drzewie? Kiedy jestem blisko natury, odczuwam właśnie szczęście. Tę wartość praktykuję również w domu, np. kiedy znajdę pająka, to nie zabijam go. Łapię go w szklankę, przykrywam szklankę papierem i wynoszę go do ogrodu, albo przed dom. I oczywiście, jeśli chcę tę wartość życia, a bardzo chcę tę wartość życia przekazać moim dzieciom, to będę to robić właśnie w taki sposób. Będę moim dzieciom pokazywać właśnie to, że nie zabijam tego pająka.
Zabicie tego pająka jest łatwe. I chociaż wierzcie mi, nie znoszę pająków, bardzo się ich boję, to mimo wszystko łapię je w tę szklankę, bo nie chcę ich zabijać. Jest to dla mnie bardzo ważne. Oczywiście kiedyś nie zdawałam sobie z tego sprawy i zabijałam pająki. I to też jest ok. Jeśli zabijacie pająki, to też kocham Was bardzo mocno. Chcę Wam tylko pokazać, że to, co jest dla nas ważne, nasze wartości, działają jak kompas. One prowadzą nas przez życie. Nawet jeżeli one są nieuświadomione, to w jakiś sposób będą się w naszym życiu pokazywać. Będziemy w jakiś sposób za nimi podążać.
Zwróć uwagę na swoje życie. Co robisz? Co sprawia Tobie przyjemność? Co sprawia Ci radość? Kiedy czujesz szczęście? Bo właśnie te czynności, które robisz, te działania, które podejmujesz mogą właśnie wywodzić się z Twoich wartości.
Poczuj swoje trudne emocje
No dobrze i teraz jeżeli właśnie chcemy, aby nasze działania dawały nam długoterminowe szczęście, to w pewnym momencie musimy zaprzestać wydawania pieniędzy, kiedy czujemy się źle, albo kiedy czujemy się źle sami ze sobą. Wtedy poczujemy dyskomfort. Wtedy zaczniemy odczuwać trudne emocje. Nie tylko te, które nas na te zakupy wygnały z tego domu, ale też te, które odczuwamy nie idąc na te zakupy.
To tak, jakbyśmy czegoś bardzo pragnęli i czujemy to pragnienie w naszym ciele. U mnie to jest czekolada. Ogromne pragnienie zjedzenia czekolady. Pragnę i widzę już w wyobraźni siebie jedzącą czekoladę i czuję wręcz jak się dobrze czuję kiedy ją jem. I teraz czy ja potrafię nie odpowiedzieć na to pragnienie? Czy potrafię się powstrzymać i pozostać z moim dyskomfortem emocjonalnym, i go poczuć? Czy potrafię pozostać z tym uczuciem pragnienia zjedzenia tej czekolady, ale nie odpowiedzieć na nie? Bo wierz mi, kiedy odpowiadasz właśnie na to pragnienie, to wzmacniasz punkt nagrody. Wtedy przyjemność z jej zjedzenia, jest dla Ciebie jeszcze większą nagrodą. Jeszcze bardziej to odczuwamy jako przyjemność. I czy jestem teraz w stanie nie odpowiedzieć na to pragnienie? Zostać z nim? Usiąść z nim? Posiedzieć? Poczuć? Zastanowić się co jest przyczyną mojej emocji? Dlaczego czuję się tak, jak się czuję i czego w związku z tym mogę potrzebować? Jaka potrzeba się kryje za tą emocją i jak ją sobie zapewnić?
Czyli musielibyśmy po prostu pobyć z tym smutkiem, dyskomfortem, pragnieniem, rozczarowaniem, złością, frustracją, niskim poczuciem własnej wartości i cokolwiek innego to może być, po to, aby móc nauczyć się jak sobie z tym uczuciem radzić. Po to, aby właśnie w długiej perspektywie odczuwać więcej szczęścia. To będzie trudna i wymagająca praca, którą będziemy wykonywać przez jakiś czas, ale w końcu, kiedy już zrozumiemy siebie i swoje emocje, i będziemy potrafili sobie z nimi radzić, to zdecydowanie pomoże nam to odczuwać więcej szczęścia w naszym życiu. Tego szczęścia, które jest długotrwałe, które płynie z naszych wartości, z naszego wnętrza, z tego, kim jesteśmy.
Jak być szczęśliwym?
Jak być szczęśliwym? Co jest szczęściem? Oczywiście dla każdego z nas, szczęście jest czymś innym, ale ogólnie rzecz biorąc ludzie którzy wybierają bycie pozytywnym i szukają dobrych stron w życiu, nie skupiają tylko na złym i negatywnym, są bardziej szczęśliwi. Czyli osoby, które myślą szczęśliwe myśli, są szczęśliwsze. Oczywiście to nie oznacza, że cały czas będziemy szczęśliwi, bo tak jak wam wspomniałam życie jest fifty-fifty. Będą momenty, kiedy będziemy czuć się źle i trzeba dać sobie do nich prawo. Prawo poczuć się źle. Ponieważ jeśli zawsze będziemy odsuwać od siebie trudne emocje, to zaufaj mi, nie będziesz odczuwać szczęścia z taką siłą, jak byś mogła to odczuwać. Dlatego, że im głębiej odczuwamy trudne emocje, tym głębiej będziemy odczuwać wzniosłe emocje. Tak to działa. To jest właśnie to fifty-fifty. Czyli im bardziej, głębiej pozwolę sobie wejść i poczuć mój smutek, zrozumieć go, dać sobie do niego prawo, rzeczywiście zatrzymać się i być smutna, to wtedy, kiedy będę szczęśliwa też to zrobię i poczuję w swoim ciele.
Dlatego właśnie życie jest 50:50. Nie ma takiej mocy, nie ma takiej siły, abyśmy cały czas byli szczęśliwi. I wierzcie mi, pewnie macie takie przykłady z życia, macie jakiegoś sąsiada, albo osobę, albo nawet osobę sławną, o której myślicie: „No kurczę, przecież ona musi być szczęśliwa cały czas. Przecież ona ma tyle pieniędzy. Przecież ona ma tyle wszystkiego. Ma wspaniałego i przystojnego męża. Ma cudowne dzieci.”, itd. Ale wierzcie mi, każdy z nas, czy jesteśmy biedni, czy jesteśmy bogaci, ma problemy. My mamy problemy i ta bogata osoba na pewno też boryka się z totalnie normalnymi, przyziemnymi problemami podobnymi do naszych. Jej życie na pewno nie jest tylko pasmem szczęścia. Zaufaj mi, to jest niemożliwe. Ta osoba na pewno też odczuwa frustrację w związku ze swoim mężem, z jego zachowaniem. Ona jest totalnie normalną osobą.
To, w co zwykliśmy wierzyć, to jest to, że oceniamy czyjeś okoliczności, w których ta osoba żyje. Czyli ty masz dużo pieniędzy, więc pewnie jesteś szczęśliwa. Zaufaj mi. Niekoniecznie zawsze jest to prawdą. Tak, pieniądze pomagają w szczęściu, ale pieniądze szczęściem same w sobie nie są.
Dam Wam przykład z mojego życia. Mam koleżankę, która ma syna. Kiedy mówi o tym synu, to wypowiada się w następujący sposób: „Mój syn jest niezwykle inteligentny. To jest bardzo mądre dziecko. Teraz już zaczyna robić matematykę z klasy trzeciej, a jest w pierwszej klasie. Wyobrażasz to sobie w ogóle? Jest poukładany, jest bardzo mądry, jest bardzo uczuciowym i wrażliwym dzieckiem. Bardzo go kocham”. Znam moją koleżankę i jej syna, i kiedy przebywam w ich domu, to widzę, że ta moja koleżanka czasami denerwuje się jego zachowaniem. Oczywiście nie jego zachowanie ją denerwuje, tylko jej myśli sprawiają, że ona odczuwa zdenerwowanie. Jej ocena poznawcza tego, co jej syn robi, wpływają na to, jak ona się czuje. To jest oczywiste. Ale to nie oznacza, że ona nie ma problemów z tym synem. To oznacza, że ona wybrała tak myśleć o swoim synu.
Co myślisz o swoim życiu?
Chcę Ci przedstawić fajny sposób na sprawdzenie tego, co myślisz o swoim życiu. Odpowiedz sobie na pytania:
- Jakie były Twoje święta?
- Jaki jest Twój mąż?
- Co myślisz o swoich dzieciach?
Dwa zdania, bez przygotowania. Po prostu mówisz. Możesz się nagrać i zobacz, co myślisz o swoim życiu. Wtedy będziesz mieć odpowiedź, czy wybierasz myśleć pozytywnie o tym co się dzieje, czy wybierasz myśleć negatywnie na temat swojego życia lub ludzi w Twoim życiu.
Moja koleżanka bardzo pozytywnie wyraża się na temat swojego syna. Osoba, która to słyszy, może pomyśleć. „No tak, przecież to oczywiste, że Ty jesteś szczęśliwa skoro masz tak super poukładane dziecko”. Ale wierzcie mi, to dziecko nie jest super poukładane. Tam zawsze będą jakieś problemy, zawsze będzie jakaś frustracja związana z wychowaniem tego dziecka. To nie oznacza, że to dziecko jest w 100% perfekcyjne. Zresztą nie ma czegoś takiego, jak perfekcyjność. Po prostu ta osoba wybrała tak o tym myśleć, dlatego ona to widzi i to odczuwa. Ona rzeczywiście manifestuje to w swoim życiu.
Ja mam trochę inaczej. Ja nie jestem taką Pollyanną, która widzi wszystko rzeczywiście bardzo pozytywnie. Ja widzę również negatywne strony życia, i np. kiedy myślę o moich dzieciach, to moje dwa zdania będą takie: „Moje córki są bardzo miłe. Mają bardzo dobre oceny w szkole, dobrze się uczą, dobrze się zachowują, są uczynne, rozumieją mnie i rozumieją to, że czasem jestem zmęczona. Ale gdyby jeszcze się nie kłóciły i nie robiły takiego bałaganu… Zawsze jest to “ale gdyby”. “Ale gdyby jeszcze…”. Teraz sama dokończ zdanie. Możesz mieć tak, jak ja, albo możesz być Pollyanną, która widzi wszystko tylko w różowych okularach i to też jest super.
Dam Wam jeszcze jeden przykład mojej klientki, która przyszła do mnie, bo nie radziła sobie z tym, że jej mąż stracił wiarę w religię i w Kościół. Usłyszałam od niej coś takiego: „Mój mąż przestał wierzyć. Jest to dla mnie bardzo trudna sytuacja, bo ja jestem osobą bardzo wierzącą, i kiedy wychodzimy do kościoła, to mam wrażenie, że ja wszystkich poganiam. Że wszystkim mówię ‘no chodźmy’. Że jakby wyciągam ich z domu. Zawsze jesteśmy spóźnieni. Zawsze docieramy później i czuję, że moje dzieci dostają inną wiadomość od mojego męża, a inną wiadomość ode mnie. Że on tak jakby nie wspiera mnie w religii i w Kościele, a że ja jestem bardzo wierząca i staram się praktykować religię też w domu”.
Oczywiście weszłam trochę głębiej w to, dopytałam klientkę o tę sytuację i okazało się, że mąż mimo tego, że stracił wiarę w religie i w Kościół, to on do tego kościoła z nią chodzi. Mąż wie, że w ten sposób ją wspiera, bo ona nie chce być sama w tym kościele, potrzebuje jego obecności i on to absolutnie szanuje i do tego kościoła chodzi. Mało tego, on nikomu nie powiedział o tym, że pojawiło się u niego jakieś zwątpienie, że przechodzi przez taki okres, ponieważ on sam jeszcze nie wie jak to się wszystko skończy, gdzie to wszystko dojdzie i jak to dalej pójdzie. Dlatego nie powiedział o tym dzieciom, najbliższej rodzinie, dalszej rodzinie. Powiedział tylko swojej żonie, tylko ona o tym wie.
I teraz zobaczcie, to co wybrała powiedzieć mi moja klientka, jej myśli i to jak oceniła sytuację, totalnie było inne od faktów, które rzeczywiście miały miejsce. Jej mąż chodził z nią do kościoła i wspierał ją w tym. Nic nie powiedział dzieciom na temat religii, na temat tego, że on zwątpił w wiarę, że zwątpił w Kościół. Nic takiego się nie zadziało, ale ona wybrała tak o tym myśleć. Bardzo często właśnie to nam się przytrafia. Bądźmy więc otwarci na to, że czasami będziemy myśleć w taki sposób. Warto wtedy kwestionować swoje myśli i zadawać sobie pytania, np. te z „Pracy” Byron Katie:
- Czy ta myśl jest rzeczywiście prawdą?
- Czy ja mam absolutną pewność, że to o czym myślę jest prawdą?
- Kim bym był gdybym nie miał tej myśli, nie miała tej myśli?
- Jak bym się zachowywała?
- Co bym robiła, gdzie bym była, itd.?
Bardzo głęboko wierzę, że kiedy myślimy szczęśliwe myśli, to jesteśmy szczęśliwsi. I oczywiście, powtarzam to kolejny raz, to nie znaczy, że będziemy cały czas szczęśliwi. Jak już wspomniałam, będą momenty, kiedy będzie dla nas zdrowsze, aby odczuwać strach, lęk, złość, frustrację i smutek. I to są te momenty, bez których szczęście nie istnieje, bo im bardziej pozwalamy sobie na czucie smutku, tym bardziej będziemy odczuwać szczęście i inne wzniosłe emocje.
Jak uczyć dziecko odczuwać szczęście?
Jak uczyć dziecko odczuwać szczęście? Jak już wiesz co jest dla Ciebie szczęściem i z jakimi wartościami się to wiąże, to zastanów się jak możesz te wartości przekazywać swoim dzieciom w domu. Ja dziś rano miałam taką sytuację z moją córką. Kiedy spotykam jakiegoś znajomego i nie mam czasu zatrzymać się, żeby pogadać, to mówię tylko „cześć”. Wtedy bardzo lubię tę osobę dotknąć. Dla mnie jest to takie powiedzenie, że „ja Cię widzę, że Ty tutaj jesteś”.
Kiedy dziś rano szłyśmy z moją córką, spotkałam koleżankę. Nie miałam czasu się zatrzymać. Ona z resztą z kimś już rozmawiała. Pozdrawiam Cię Karolina, jeśli słuchasz. Dotknęłam jej ramienia i powiedziałam: „Jak jest?”. Ona tylko powiedziała: „No wiesz, poranek…”. Obie to zrozumiałyśmy jako mamy. Pewnie Ty też to rozumiesz, jako mama, że poranki czasami są ciężkie, ale czasami są cudowne. Ja tak wybieram o nich myśleć. Wtedy moja pięcioletnia córka zapytała mnie, dlaczego poklepałam Karolinę po ramieniu. Ponieważ moja pięciolatka, oglądała „Avatara”, jego pierwszą część i jest zakochana w tym filmie oraz całej tej otoczce. Czyli w tym connection, bardzo głębokim połączeniu pomiędzy drzewami, ludźmi, całą naturą. Ona to bardzo kocha. Dlatego dałam jej właśnie przykład z „Avatara”. Powiedziałam jej, że to tak, jak w „Avatarze”, kiedy Jake Sully mówi „I see you. – Widzę Cię.” To miało głębokie znaczenie dla mojego dziecka, które powiedziało: „Wiesz mamo, ja też tak chcę robić”. Odpowiedziałam: „Ok, zacznij już dzisiaj, jeżeli masz taką ochotę.” To jest dla mnie głęboka wartość w moim życiu.
Chcę Wam powiedzieć, że najlepiej jest właśnie, kiedy robimy to przy naszych dzieciach. One to zauważają. One gdzieś to widzą. Badania sugerują, że dzieci uczą się poprzez obserwację dorosłych, więc to jest świetny sposób, aby nie mówić o wartościach, nie mówić, że ten pająk musi przeżyć, musimy go wynieść, itd. Nie. Po prostu to zróbmy, ale przy tym też możemy powiedzieć, że to jest ważne dla mnie, żeby ten pająk przeżył. Ja chcę, żeby on żył, bo życie jest cudowne.
Oczywiście, jakakolwiek będzie to wartość dla Ciebie, ważne jest, aby się zastanowić jak ja mogę tę wartość przekazywać moim dzieciom. Bo wierz mi, są badania, które mówią nam o tym, że ludzie, którzy żyją blisko swoich wartości są osobami szczęśliwymi. Są też badania, które sugerują, że szczęście jest w naszych relacjach, czyli z naszymi bliskimi, z osobami które kochamy. Czyli z naszymi dziećmi, z naszym mężem, z naszymi rodzicami. Tak więc warto też zadbać o relacje. Kim jesteśmy w tej relacji. Kim chcemy być w tej relacji? Jak chcemy się pokazać naszym najbliższym? Jak chcemy się czuć z naszymi najbliższymi? Jak chcemy czuć się same ze sobą na koniec dnia, kiedy mamy chwilę na rozmyślanie o tym co się dzisiaj zadziało? Czy ja jestem zadowolona z tego, kim byłam, czy nie jestem zadowolona z tego, kim byłam? Jeżeli nie jestem, to w jaki sposób mogę to zmienić, aby następnym razem być.
Co lubią Twoje dzieci?
Z dzieckiem jest tak samo, więc warto pytać dziecko co ono lubi robić, albo zauważać to. Ja wiem co moje dzieci kochają. Moje dzieci kochają być na zewnątrz. Kochają naturę i to jest oczywiste, bo ja też to kocham. Nie ma u nas dnia, abyśmy nie wyszli na dwór. Nawet jeżeli pada, bardzo często wychodzimy na spacery. Nie mamy psa niestety. Jest to moim wielkim nieszczęściem, że nie mamy psa. Może kiedyś… Ale bardzo często wychodzimy na spacery i zawsze na tych spacerach staram się zwrócić uwagę moich dzieci na naturę. Pamiętam taki jeden dzień. Naprawdę padało, było nieprzyjemnie, to była zima. Ja mieszkam w Anglii i tutaj zawsze trawa jest zielona, przez cały rok. To daje troszeczkę takiej przyjemności, widzenie tej zielonej trawy. Kiedy byłyśmy w lesie z moimi córkami, zauważyłyśmy stonogę idącą po trawie. Ta stonoga tak pięknie wyglądała, była tak pięknie ubarwiona. Zwróciłam uwagę moim dzieciom: „Zobaczcie jaka piękna stonoga, jakie ma piękne kolory”. Moje dzieci nie mogły się nadziwić tej stonodze. Później, kiedy szłyśmy lasem, zobaczyłyśmy sarnę. Ona stała i na nas patrzyła. Pokazałam ją moim dzieciom i one też stały i patrzyły. To był taki moment, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Patrzyłyśmy na sarnę, ona patrzyła na nas i po chwili uciekła.
Kiedyś na moim Facebooku, jeśli mnie jeszcze tam nie obserwujesz, to zaobserwuj @mamarobisczescie na Facebooku i Instagramie. Wrzucam tam dużo ciekawych treści. Tam też kiedyś pisałam o tym, jakie pytania warto zadawać dzieciom. Ja zawsze te pytania staram się wplatać w bedtime, kiedy moje dzieci już idą spać. Zawsze wtedy pytam co Ci się podobało w tym dniu, co było fajne? Czego nie lubiłaś? Jak się czułaś, kiedy to robiłaś? Czy było Ci miło? Wtedy buduje się taką świadomość tego, co ja lubię robić, co jest dla mnie ważne, co sprawia mi przyjemność. W taki właśnie sposób rozwijamy to czucie szczęścia. To jest ważne. Właśnie takimi pytaniami.
Pozwól swoim dzieciom na trudne emocje
No i oczywiście przekazywanie własnych wartości. Jeżeli znasz własne wartości, to przekazuj je swoim dzieciom w swoim zachowaniu, w swoich działaniach, w swoich czynnościach. I najważniejsza rzecz, która nie przyjdzie Ci z łatwością, to zdecydowanie pozwolić swojemu dziecku na odczuwanie trudnych emocji. Nieochranianie swojego dziecka przed rozczarowaniem, przed smutkiem, przed samotnością i lękiem. Nawet teraz, jak o tym mówię, to kraje mi się serce, kiedy myślę, że moje dzieci mogą tak się czuć. Bo sama jestem mamą trójki dzieci. Kiedy wyobrażam sobie, że mogłyby tak się czuć, to sama odczuwam dyskomfort emocjonalny. To jest normalne. Nie ma w tym nic dziwnego. Ale zaufaj mi, jeżeli nigdy nie pozwolisz swojemu dziecku poczuć tych emocji, to nie będzie miało ono okazji do tego, aby stać się lepszym w odczuwaniu tego smutku, tego rozczarowania. Bo to właśnie te trudne sytuacje, które w życiu nam się przytrafiają, przytrafiają się dla nas, abyśmy mogli się z nich nauczyć w jaki sposób stać się silniejsi, mądrzejsi, urosnąć. Emocjonalnie czy psychicznie. Ja tak zawsze to odbieram, że wszystkie trudne sytuacje, które się przytrafiają moim dzieciom czy mi, są dla mnie po to, abym mogła z nich czegoś się nauczyć. I te właśnie sytuacje nas uczą.
Bardzo często właśnie moi klienci mówią: „Ja tylko chciałam być emocjonalnie silniejsza, a to wszystko się tak układa. Same trudne sytuacje”. Ja wtedy mówię mojej klientce: “Zobacz, gdybyś przez te trudne sytuacje nie przechodziła, to w jaki sposób wzmocnisz swoją emocjonalność. W jaki sposób to zrobisz, jeśli nie przejdziesz przez te trudne momenty?” To zostawiam już wam oczywiście. To jest chyba najtrudniejszy element rodzicielstwa, kiedy kraje się nam serce. Gdy już wiem, że moje dziecko będzie miało jakiś trudny moment, muszę pozwolić, aby ten trudny moment się zdarzył.
To nawet jest odnośnie zwykłego ubierania się. Moja siedmioletnia córka kocha się przebierać. Cały czas to robi, w ciągu dnia, po szkole, itd. W zimę chce nosić krótki rękawek. Czasami oczywiście biorę jakiś sweter ze sobą do torebki, czy coś innego. W razie czego. W Anglii nie ma aż takich bardzo surowych zim i czasami jest rzeczywiście ciepło, kiedy słońce świeci, nawet zimą, że ja sama się rozbieram. I rzeczywiście pozwalam jej czasami wyjść z domu w krótkim rękawku, ale tylko dlatego, że chcę, żeby ona się czegoś nauczyła. Bo są momenty, kiedy mówi mi „Mamo, jest mi zimno”, ale ona tego doświadczyła sama i wierzę, że może następnym razem, kiedy będziemy w takiej sytuacji, ona ten sweter założy. Czyli staram się pokazywać mojemu dziecku, żeby ono samo doświadczało tego nieprzyjemnego, tej trudnej sytuacji, aby wyciągnąć z niej wnioski. I te wnioski zabrać ze sobą w przyszłość.
Szczęście jest na wyciągnięcie ręki
Na koniec chciałam Ci jeszcze powiedzieć, że szczęście jest dostępne dla Ciebie i dla mnie już teraz. Jest na wyciągnięcie ręki. Szczęście nie jest czymś, co jest nam obiecane, co jest w pakiecie życia, na co w pewnym momencie naszego życia musimy zaczekać, że musimy tam dojść, że musimy jeszcze tylko to zrobić, jeszcze tylko tym się stać, albo jeszcze tylko się pouczyć czegoś. Nie. Nie czekaj na szczęście. Szczęście jest wyborem, ale jest też sztuką, której można się nauczyć. Zaufaj mi, można się tego nauczyć.
Bardzo często myślimy, że jak coś się w naszym życiu zadzieje, to że my będziemy po prostu szczęśliwi. Niekoniecznie tak musi być. Nie czekaj na to szczęście. Pomóż mu. Pomóż mu się zdarzyć. Szczęście jest ciężką pracą. Twoją pracą. Moją pracą. Poprzez zwracanie uwagi na wszystko, co dobre w życiu. Kiedy myślimy o rzeczach, które sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi, to będziemy szczęśliwi. To jest Twoja robota, aby być szczęśliwym. Nikogo więcej. Nikt nigdy nie sprawi, że będziesz szczęśliwy, szczęśliwa. Nikt też nie sprawi, że będziesz nieszczęśliwa. To też jest Twoja robota.
Czasami oczywiście będziemy chcieli być nieszczęśliwi i to jest ok. Bo pozwalanie sobie na odczuwanie trudnych emocji, jak wstyd i rozczarowanie, nie sprawia, że jesteśmy nieszczęśliwą osobą. Dobra wiadomość jest taka, że praktyka czyni mistrza, więc praktykując szczęście na co dzień, to stanie się dla Ciebie łatwiejsze i będziesz w tym bardzo dobra z czasem. Jeżeli jednak wybierasz bycie nieszczęśliwym, nieszczęśliwą, to też Cię kocham. Chcę Ci tylko powiedzieć, że bycie nieszczęśliwym jest łatwiejsze, i że zawsze możesz zrobić ten pierwszy mały krok w stronę swojego szczęścia.
Jeżeli nie wiesz jak zacząć, to koniecznie zarezerwuj darmową mini-sesję ze mną. Pokażę Ci jak już dziś możesz ten pierwszy krok zrobić. Możesz podjąć to wyzwanie, to działanie po to, aby już dziś czuć więcej szczęścia na co dzień. Bardzo Cię serdecznie zapraszam na zarezerwowanie darmowej mini-sesji na www.mamarobiszczescie.co.uk.
Bardzo Cię też serdecznie zapraszam na kolejny odcinek mojego podcastu, w którym będę mówić o wychowywaniu wymagających i trudnych dzieci. Jeżeli masz takie dziecko w domu, pod swoim dachem, to koniecznie posłuchaj kolejnego odcinka o trudnych dzieciakach. Jak wychowywać trudne i wymagające dziecko.
Cudownego czasu z waszą rodziną, dziećmi, najbliższymi. Życzę Wam cudownych i szczęśliwych chwil. Do usłyszenia!
Witam Cię bardzo serdecznie
Cześć. Fajnie, że jesteś, ja nazywam się Monika i jestem mamą trójki dzieci, coachem, mentorem i konsultantem kryzysowym, oraz kobietą, która każdego dnia stara się być trochę lepsza. Mam zaszczyt pomagać mamom takim jak Ty i ja, chcącym poczuć się lepiej w roli mamy, chcącym rozwiązać swoje problemy i osiągnąć swoje cele, ale nie są pewne jak wyjść z rutyny lub ruszyć.
Zapisz się do mojego Neweslettera i pobierz darmowy e-book, “Jak Wychować Inteligentne Emocjonalnie Dzieci i nie Zwariować.
zobacz jak mogę Ci pomóc wzmocnić
i poprawić zdrowie psychiczne i emocjonalne.